• Rodzice i Dzieci Blog
  • kathleen.weles@gmail.com
Komunia w PRL-u

Komunia w PRL-u

Komunia to wielkie przeżycie zarówno dla dziecka jak i rodzica. W dzisiejszych czasach urządzamy wielkie przyjęcia na kilkanaście osób oczywiście w fajnej restauracji. W sieci możemy znaleźć wiele zdjęć na których dzieci pozują przed limuzynami czy siedzą na nowych kładach.

Znaki czasu

Nasze mamy powiedzą, że kiedyś było inaczej. My rodzice, którzy swoje przyjęcie komunijne przeżyliśmy w 1989 roku tylko przytakniemy i stwierdzimy to samo. Pamiętacie swoją komunię ? Ja pamiętam jak przez mgłę. Nie wiem jak wyglądał kościół ani ilu gości było na przyjęciu. Ale pamiętam prezenty. Dokładnie tak. Po prawie 30 latach nadal pamiętam biały zegarek z kalkulatorem, encyklopedię PWN oraz drugi perłowy zegarek, który okazał się za duży i zabrała go mama. Nie pamiętam religijnego oświecenia i anielskiego śpiewu. Byłam dzieckiem dla którego najważniejsze aby sukienka miała koronki i że loki, które sąsiadka kręciła nam dzień wcześniej nie spadły z głowy podczas spania. Przyjęcie było w domu a mama gotowała z ciocią kilka dni wcześniej rosół, bigos i inne takie.

Nie było poprawności politycznej

Dziś na komunii nie może być słodyczy, tłuszczu ani alkoholu. Dzieci nie mogą biegać po sali bo w restauracji nie wypada.  Kiedyś było inaczej. Przyjęcia odbywał się w domu a tylko snoby miały komunię w lokalu (kiedyś snobizm nie był cool). Do Kościoła szliśmy na piechotę z tłumem dzieci mieszkających na jednym osiedlu. Po kościele kilka zdjęć i kamerzysta, który nagrywał wszystko na płyty vhs. W domu obiad i prezenty a potem dzieciaki robiły co im się tylko podobało. A rodzice siadali przy kawie, jedli ciasto i najczęściej opróżniali domowego samogona.

Nikt nie narzekał

Dziś najlepszym prezentem na komunię według sprzedawców w Media Ekspercie jest elektryczna deskorolka. Kiedyś komunijnym hitem był zegarek z kalkulatorem. Dzieciak, który dostał rower albo komputer Amiga był kozakiem a jego rodzice bogaczami.

Możemy narzekać, że nasze dzieci żyją w świecie ogarniętym pieniądzem i dążeniem do posiadania najlepszych i najmodniejszych rzeczy. Osobiście uważam, że kupowanie elektronicznych deskorolek, hulajnóg czy najnowszego I Phona jest lekką przesadą. Tylko pamiętajmy, że nasze dzieci to tylko dzieci. Dla nich najważniejsze są prezenty i to właśnie zapamiętają najlepiej z całej uroczystości. Nasza rzeczywistość uległa znaczącej zmianie.

W 1989 roku jako dzieci czekaliśmy na prezenty i mieliśmy swoje oczekiwania na miarę naszych czasów. Kiedyś marzyliśmy o zegarku z Pewexu bo nie było nic ciekawszego. Nie wiem dlaczego w dzisiejszych czasach zarzuca się dzieciom, że ich komunia to tylko konsumpcjonizm i nic więcej. Nie zgadzam się z tym ani trochę. Pamiętam jak oglądałam z koleżankami Beverly Hills 90210 i marzyłam o nowych ciuchach. Dzieciaki ganiały w ortalionowych dresach, które były tak czaderskie jak dziś najnowsze ciuchy od Gucciego.

Ponieważ gadżety światowych marek były wtedy daleko poza naszym zasięgiem musieliśmy ratować się tym co było. Nie możemy zarzucać naszym dzieciom, że dostosowują swoje pragnienia do obecnych realiów. My jako rodzice musimy im tylko wytłumaczyć, że przesada i szpan nie jest najważniejsza. I uświadomić im, że komunia to jednak bardziej wydarzenie religijne niż powód do lajków na fejsie.

Co zrobią nasze dzieci ? Czy zapamiętają mszę w kościele, przyjęcie z rodziną czy może najnowszego smartwatcha, którego dostaną ? Sami odpowiedźcie sobie na to pytanie 🙂

14 thoughts on “Komunia w PRL-u

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.